niedziela, 10 czerwca 2018

VIVIAN // CHRISTINA HESSELHOLDT

VIVIAN CHRISTINA HESSELHOLDT



        W czasie studiów, w jednym z przypadkowo wziętych do rąk magazynu przeczytałam artykuł o Vivian Maier i niemal obsesyjnie zaczęłam szukać informacji o niej. Było to jakoś w okolicy premiery filmu poświęconego tej najbardziej zagadkowej, dziwnej fotografki, wokół której rozsiana jest tajemnica.


Moja fascynacja Vivian doprowadziła mnie do poświęcenia jej nawet całego rozdziału swojej pracy licencjackiej! Chociaż materiałów było niewiele, zaparłam się i napisałam to. Dzięki temu komisja na egzaminie dowiedziała się o istnieniu Maier, a ja miałam wielką satysfakcję, że mogłam kogoś zaskoczyć swoją ciekawością!

A co mnie najbardziej w niej zasafascynowało? To, że nie pokazywała swoich zdjęć, prawie nikomu. Stworzyła 150 000 fotografii, ukryła swój talent przed światem. Nie potrzebowała uznania, poklasku. I właśnie to opisane jest w książce. Jej dorobek został odkryty jedenaście lat temu, nikt nie zdołał jej jednak podziękować za te piękne fotografie, bo autorka zmarła dwa lata później. Rozpoznawalność zyskała jej twórczość, nie ona sama. Trochę to smutne. Cała jej historia sprawiła, że zastanawiam się nad sensem sztuki, czy sztuką staje się coś co ujrzało światło dzienne, coś co jest podziwiane. Czy sztuką mogą być przechowywane w skrzyniach zdjęcia? Cy Maier w ogóle była świadoma swojego wyczucia, emocji, które przekazała nam za pomocą zdjęć?

Chociaż Vivian nie jest typową biografią, to pokazuje w dość ciekawy sposób kim była Maier. Szalona niania, traktująca dzieci jak partnerów zbrodni. Bo większość jej zdjęć powstała podczas wyjść na spacery, podróży z podopiecznymi. Była zbieraczką, maniakalnie kolekcjonowała gazety, by nie zapomnieć o żadnym ważnym wydarzeniu. To nieco chorobliwe chomikowanie ściągnęło na nią krzywe spojrzenia i powodowała kłótnie.

Jej życie to jednak większość luk, autorka nie miała łatwego zadania. Stworzyć biografię niemal bez historii. A jednak udało się, zwiewna, pełna emocji książka, która za pomocą wypowiedzi Viv, jej podopiecznych i ich rodziców oraz narratora tworzy uroczą całość. Fikcja literacka świetnie opleciona w fakty, niczego nie udaje, niesie czytelnika przez historię Maier. Jej losy rodzinne i psychikę, bo to emocje rządzą w tej książce, fotografia staje się tylko pretekstem do opowiedzenia tej historii.

Maier nie miała łatwego życia, ukrywała się za aparatem, tonami starych gazet i rolą niani. Odwagę do życia schowała pod dużymi ubraniami i ekscentryzmem. Zrezygnowała z poklasku, uznania w imię świętego spokoju, bo jej kontakty z ludźmi są mocno ograniczone, sama się dystansuje i zamyka przed światem. Artystka, niestereotypowa, dzika osoba. Intrygujący obraz.

Książka jest niewielkich rozmiarów, a kryje w sobie kawał historii genialnej dla mnie fotografki. I okładka, zasługuje na wyróżnienie. Prostota, czerń, biel napisów i złoto tytułu. Jak dla mnie świetne połączenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz