Myślicie romans i w głowie zaczyna świecić Wam się lampka: ups to nie może być świetna książka? Też tak miewam! Romanse kojarzą mi się z dość mocnym stereotypem książki, która ma przyprawić o rumieńce kobiety i sprawić, by codzienne życie Pań domu nabrało kolorów. Na szczęście Wredne igraszki wypisują się w ten styl. Wow. To podsumowanie tej książki.
Okładka tej książki śledziła mnie od tak długiego czasu, że aż wstyd się przyznać, że nigdy nie znalazłam czasu by wreszcie ją kupić i przeczytać! Trochę ucieszyłam się, gdy dostałam wiadomość z pytaniem, czy przypadkiem nie mam ochoty przeczytać obu części. Uwierzcie, gdy dostaję książkę od wydawnictwa dużo łatwiej jest mi się zmotywować do jej przeczytania.
Ja i komiksy? Nie sądziłam, że po okresie dziecięcej fascynacji komiksami, jeszcze kiedyś do nich wrócę. Ale nigdy nie mów nigdy. Chociaż! Gdyby nie propozycja od wydawnictwa, przyznam szczerze, że pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę.
Czerwiec to mój miesiąc bez seriali! Ubolewam, ale jakoś czas mijał jak szalony, a wieczory spędzałam na czytaniu, a nie na wciąganiu się w fabułę tasiemców. No i Mistrzostwa Świata w piłce nożnej nie ominęły także mnie. Książkowy standard został wyrobiony, a dusza ukojona muzyką!
