Zrozumieć przeciwnika, a nawet starać się go ocalić, czy walczyć o miłość, która ulatuje wraz z duchem ukochanej. Los przygotował dla naszych bohaterów twardy orzech do zgryzienia. Kto tak naprawdę jest potworem, a kto bohaterem, kogo próbować ocalić, a kogo pozbawić życia?
Szloch, miasto w którym toczy się akcja, nie zasługuje na taką okropną nazwę. Jest pięknym miastem, pełnym pięknych mieszkańców, nietuzinkowych obywateli. W Szlochu żyją piękne niebieskoskóre dziewczęta, marzące o zemście i całujące duchy. Jedną z nich jest Sarai, potomkinią bogów, która ma niezwykły dar. Może wpływać na sny. Brzmi pięknie? Uwierzcie, że nie zawsze tak jest.
Lazlo staje się niebieski, posiada boskie moce i to właśnie dzięki nim jest w stanie uratować miasto. Nie udało mu się jednak ocalić Sarai, która żyje jako duch dzięki Minya. Która jak dobrze wiemy jest dość kapryśna. Są więc razem, ale nie w takim wydaniu o jakim marzyli w Marzycielu.
Miasto chyli się ku upadkowi, wojna zagląda do niego coraz częściej, czekając tylko na odpowiedni moment by wybuchnąć. Kto uratuje miasto? Lazlo stoi przed życiowym wyborem, dylematem niemal moralnym: uratować swoją miłość, Sarai, czy tysiące mieszkańców Szlochu? Miłość kwitnie więc w obliczu nadchodzącej wojny. Los Lazlo i Sarai leży w małych rękach Minyi, kto więc uratuje miasto?
Kolejna część serii Laini Taylor przenosi nas w głąb historii, przenosimy się do psychiki bohaterów. Obserwujemy ich dylematy i wybory. Bohaterowie są mocną częścią tej historii, to od nich zależy kierunek, jaki obierze historia. Oprócz znanych nam z poprzedniej części postaci pojawiają się także dwie nowe, Kory i Novy.
Nie ma bohaterów jednoznacznie dobrych czy złych. Ich cechy i zachowania są na pograniczu, nawet jeśli ktoś, jak Lazlo, w pierwszej części był postacią całkowicie pozytywną, budzącą sympatię, tutaj jego zauroczenie staje się nieco irytujące. Stawia je przed dobrem wielu innych osób. Zyskuje natomiast Minya, której motywy działania są w książce przedstawione w obiektywny sposób i w ten sposób jej postać zostaje nieco ocieplona.
W tej części dużo słabiej wypada kwestia językowa. Książkę czyta się już trochę słabiej, wolniej i jakoś bez polotu. Akcja owszem jest bardziej wartka, ale brakuje mi tego „czegoś” z Marzyciela. Co nie zmienia faktu, że świat wykreowany przez autorkę wciąż jest magiczny, niedostępny i dobrze zbudowany. Ból i cierpienie przeplata się z ulgą i optymizmem.
Szloch, miasto w którym toczy się akcja, nie zasługuje na taką okropną nazwę. Jest pięknym miastem, pełnym pięknych mieszkańców, nietuzinkowych obywateli. W Szlochu żyją piękne niebieskoskóre dziewczęta, marzące o zemście i całujące duchy. Jedną z nich jest Sarai, potomkinią bogów, która ma niezwykły dar. Może wpływać na sny. Brzmi pięknie? Uwierzcie, że nie zawsze tak jest.
Miasto chyli się ku upadkowi, wojna zagląda do niego coraz częściej, czekając tylko na odpowiedni moment by wybuchnąć. Kto uratuje miasto? Lazlo stoi przed życiowym wyborem, dylematem niemal moralnym: uratować swoją miłość, Sarai, czy tysiące mieszkańców Szlochu? Miłość kwitnie więc w obliczu nadchodzącej wojny. Los Lazlo i Sarai leży w małych rękach Minyi, kto więc uratuje miasto?
Kolejna część serii Laini Taylor przenosi nas w głąb historii, przenosimy się do psychiki bohaterów. Obserwujemy ich dylematy i wybory. Bohaterowie są mocną częścią tej historii, to od nich zależy kierunek, jaki obierze historia. Oprócz znanych nam z poprzedniej części postaci pojawiają się także dwie nowe, Kory i Novy.
Nie ma bohaterów jednoznacznie dobrych czy złych. Ich cechy i zachowania są na pograniczu, nawet jeśli ktoś, jak Lazlo, w pierwszej części był postacią całkowicie pozytywną, budzącą sympatię, tutaj jego zauroczenie staje się nieco irytujące. Stawia je przed dobrem wielu innych osób. Zyskuje natomiast Minya, której motywy działania są w książce przedstawione w obiektywny sposób i w ten sposób jej postać zostaje nieco ocieplona.
W tej części dużo słabiej wypada kwestia językowa. Książkę czyta się już trochę słabiej, wolniej i jakoś bez polotu. Akcja owszem jest bardziej wartka, ale brakuje mi tego „czegoś” z Marzyciela. Co nie zmienia faktu, że świat wykreowany przez autorkę wciąż jest magiczny, niedostępny i dobrze zbudowany. Ból i cierpienie przeplata się z ulgą i optymizmem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz