To była już 7. edycja Ars Independent Festival. Ciekawie było powrócić do wydarzenia po kilkuletniej przerwie i móc przekonać się na własnej skórze jak festiwal się zmienił. Organizacyjni niezmiennie jestem zachwycona! Wszystko starannie zaplanowane, wydarzenie kolejny raz skupiło wokół siebie same pozytywne osoby. Uśmiechnięci organizatorzy, pomocni wolontariusze, aż żałowałam że ie jestem częścią tej organizującej wydarzenie społeczności. No i Katowice, miasto które właśnie dzięki festiwalowi w 2014 roku zostało odczarowane w moich oczach.
A to dopiero początek, bo przecież w tym festiwalu chodzi o odczucia, możliwość obcowania z filmem, grami video, animacjami. Chociaż nie mogłam wziąć udziału we wszystkich wydarzeniach, które początkowo sobie zaplanowałam, z powodu tak bardzo przyziemnej grypy (sic!), to i tak uważam czas spędzony na festiwalu za bardzo udany!

Wśród wyróżnionych w innych kategoriach są Steffen Bang Lindholm i jego Pierwiastek Ludzki z nagrodą Czarnego Konia Animacji, Czarny Koń Gier Wideo powędrował do studia Playdead za Inside. Nagrodzonym Czarnym Koniem Wideoklipu został Alexandre Courtes i teledysk do Go Up Cassiusa.
No i wydarzenie na które czekałam najbardziej! Wyróżniający się najmocniej z całego festiwalowego repertuaru film - Odyseja. Czyli produkcja stworzona przez reżysera Vincenta Haycocka i wokalistki Florence Welch. Uwielbiam tę artystkę a od soboty nie tylko za muzykę, ale także za ten krótki romans z filmem. I chociaż wszystko można zobaczyć oczywiście w sieci, to na dużym ekranie, w kameralnej, ciemnej sali kinowej całość smakuje dużo lepiej. To dość osobista, nieoczywista opowieść o rozstaniu, złamanym sercu. Dynamiczna na początku, bo całość zaczyna utwór What Kind Of Man, chwilami bardziej liryczna, ale wciąż ukazująca emocje kobiety w ciężkim okresie życia. Cała płyta How Big, How Blue, How Beautiful w teledyskowej odsłonie na wielkim ekranie to strzał w dziesiątkę. Oryginalny pomysł, film wypełniony po brzegi bólem, miłością i nienawiścią, które świetnie się równoważą podczas całego seansu. I Florence, która ie boi się nagości, zarówno tej cielesnej, ale przede wszystkim emocjonalne, bo na jej twary widać było, że przeżywa od nowa całą historię, która pchnęła ją do napisania tej płyty. Wyszłam z seansu zachwycona, oczarowana po raz kolejny wizualizacją każdego utworu i wszystkich razem, jako spójnej całości. Odczuwam jednak pewien niedosyt. Dlaczego? Bo wielu innych artystów powinno zrobić taką oprawę graficzną dla swojej muzyki.
A tego posta piszę oczywiście przy muzyce z płyty How Big, How Blue, How Beautiful. To już małe uzależnienie, ale jakie piękne i emocjonalne.
Dziękuję organizatorom i do zobaczenia za rok Ars Independent Festival!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz