wtorek, 6 lutego 2018

DZIENNIK ROZWOJU // CPNS


 



        Nieufnie podchodzę do nowych narzędzi organizowania swojej pracy, obowiązków, wolnego czasu. Mam swoje wypróbowane połączenia. Kalendarz w połączeniu z bullet journnalem to mój ulubiony zestaw. Dziennik rozwoju okazał się być jednak ciekawym rozwiązaniem. Dlaczego?

Przede wszystkim nie jest to klasyczny planer. Wymaga od nas większego zaangażowania, czasu poświęconego nie tylko na zapisanie codziennych planów ale także na przemyślenia. Bo to jego idea. Każdy dzień to praca nad sobą, pytanie dotyczące mijającej doby, nawyki, emocje, zachowania, dylematy. Na początku dziennika mamy szczegółowy opis i wskazówki jak uzupełniać poszczególne rubryki, by po okresie planowych 31 dni móc wyciągnąć pewne wnioski dotyczące naszej codzienności i nas samych. Ciekawy eksperyment.

Przeznaczony jest na 31 dni, ja jednak postanowiłam podzielić sobie przestrzeń przeznaczoną na jeden dzień na dwie części. Są one dość rozbudowane, a każdego dnia nie mam czasu by szczerze odpowiedzieć na pytania, które stawia Dziennik rozwoju. Zanim jednak przejdziemy do codziennej pracy nad sobą, musimy przejść przez dość prywatną sekcje pytań dotyczących naszych wartości, mocnych i słabych stron, określić długo i krótkoterminowe cele oraz - moja ulubiona rubryka - marzenia. Według mnie są one czymś kluczowym w życiu, to one pchają nas do przodu, motywują do działania i dzięki nim stawiamy sobie mniejsze cele.

Gdy zostawimy za sobą szczerze wypełnioną tę sekcję przechodzimy już do planów tygodniowych. Czyli jednej z moich ulubionych, chociaż przez przyjęty przeze mnie system z wpisywaniem w obszar przeznaczony na jeden dzień aż dwóch dób miałam z tym lekki problem, ale dość szybko jakoś się z tym uporałam. Dla mnie ważniejsze jest planowanie tygodnia, celów na każde 7 dni i dopasowywanie poszczególnych czynności do danego dnia na bieżąco, daje mi to poczucie wolności, braku przymusu co jest dla mnie ważne. Chociaż jak każdy mam swoje terminy i to one są najważniejsze. 

Kolejna część to plan poszczególnych dni. I chyba tutaj pojawia się mój największy problem z Dziennikiem rozwoju. Plan dzienny to aż 6 stron pytań, szczegółowych segmentów typu priorytety, skrótowy plan dnia i wieczorne pytania. Ja do organizacji czasu potrzebuję zaledwie strony podczas intensywnych dni, notatki, ciekawostki umieszczam na końcu swojego bujo, opinie o książkach przechowuję tutaj, dzieląc się z wami gotowymi wpisami. Tak na prawdę to początkowo byłam onieśmielona przestrzenią poświęconą na każdy dzień. To trudne pisać tak o sobie w dzienniku, nigdy takiego nie prowadziłam i hm chyba po prostu tego nie potrafię. Przybrałam jednak jak zawsze swoją metodę i pomijałam pytania, fragmenty, których po prostu nie miałam ochoty uzupełniać.

Cały Dziennik rozwoju uważam za ciekawy eksperyment, jednak bardziej polecałabym go osobą, które mają za sobą już przygodę z dziennikami w klasycznej, bardziej pamiętnikowej wersji lub które prowadzą w ten sposób swoje bujo. Mnie nieco onieśmielił i chociaż po miesiącu korzystania z niego znalazłam już kilka swoich słabości i rzeczy, nad którymi powinnam popracować, to nadal jak ognia unikam pisania w nim o swoich emocjach, to sfera którą wolę przechowywać w moim wewnętrznym dzienniku. Polecam Wam jednak poeksperymentować z Dziennikiem rozwoju, może i wy dowiecie się czegoś o sobie? Może już nie w modnym w pierwszych dniach roku postanowieniu nowy rok-nowy ja, ale po prostu, dla siebie :)

1 komentarz:

  1. Zazwyczaj rzucam takie książki po maksymalnie 2 miesiącach. Na mikołajki dostałam jednak Bullet Book i na razie coś tam w nim wypełniam.
    xoxo
    L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń