Anatomia skandalu to bardzo nieoczywista książka, skrywająca przed nami tajemnice, bo niemal każdy z bohaterów ukrywa coś pod skorupą swojej codzienności. Zdrady, bolesną przeszłość i kłamstwa. Uwielbiam książki dotykające ludzkiej psychiki, za swoją nie oczywistość i za to, że kryją przed czytelnikiem od początku obietnicę wybuchu, efektu wow. Zdecydowanie lubię być zaskakiwana przez książki! Czy Anatomia skandalu spełniła moje oczekiwania?
Przede wszystkim nie jest to lekka książka, którą połyka się podczas jednego dnia. Jeśli macie ją w planach, zarezerwujcie sobie kilka dni na spokojną lekturę. Opowiada ona historię przede wszystkim prawniczki Kate Woodcroft, twardej kobiety, która doskonale wie dlaczego wykonuje taki, a nie inny zawód. Broni kobiet wobec których mężczyźni zastosowali przemoc, gwałt, walczy o nie jak lwica o swoje małe. Angażuje się w sprawy, a porażki odchorowuje. Ma poczucie misji, bo chyba tak najtrafniej można określić jej stosunek do pracy. Gdy na jej biurko trafia sprawa polityka, gwałtu dokonanego przez jednego z ministrów jej oczy zaczynają się dosłownie świecić. Ceniony przez wszystkich James Whitehouse, jeden z bliższych ludzi premiera, ceniony, o nieskazitelnej opinii. A jednak, tacy ludzie też mogą mieć swoją ciemną stronę. Czy istnieje jednak szansa, że jest wrabiany w gwałt, a jego ofiara - Olivia nie jest sprytną manipulatorką?
W książce to kobiety grają pierwsze skrzypce, każda jest wyrazista, mocno określona pod względem cech. Twardzielka Kate, zagubiona w życiu Olivia, mamy także żonę Whitehouse'a - żyjącą w cieniu kariery męża Sophie. Przykładna matka, żona, piękna kobieta, która początkowo ślepo wierzy Jamesowi w jego niewinność. O ile na początku trochę jej współczułam tych klapek na oczach, później zaczęłam doceniać także jej kreacje. No i ostatnia kobieca bohaterka książki - Alison, przyjaciółka Kate, która łączy wszystkie historie w jedną. I wiecie co? To jest bomba, bo początkowo nic nam się nie składa w całość, wyrwane z kontekstu rozdziały, później sprawnie tworzą układankę, która wyjaśnia sporo!
Anatomia skandalu zdaje się być świetnie zaplanowaną opowieścią. Niewinny początek, romans jednego z bohaterów, a później cisza, która panuje na tym morzu tylko momencik, no może dwa.
Co najbardziej spodobało mi się w książce? Narracja! Nieszablonowo poprowadzona narracja, w rozdziałach z punktu widzenia prawniczki - pierwszoosobowa, w pozostałych narrator pozostaje widzem dziejących się wydarzeń. Początkowo trochę mi to nie pasowało, bałam się ze wprowadzi to chaos, ale mu mojemu zaskoczeniu - wyszło świetnie i uważam to za mocną stronę książki.
Język Vaughan jest nienaganny, bardzo elegancki, idealnie pasujący do sfer z jakich pochodzą bohaterowie. Najpierw Oxford, później sala rozpraw i polityczne kuluary - wszystko to połączone w udaną całość, także za pomocą stylistycznych zabiegów i wyraźnych podziałów na fragmenty z perspektywy różnych bohaterów.
Momentami brutalna, zbyt dosadna i obrazowa. Ale właśnie dzięki temu autentyczna. Bo nie ma ludzi bez skazy, nawet jeśli pracujesz dla brytyjskiej monarchii możesz mieć coś za uszami. Anatomia skandalu to także podróż do dość odległej przeszłości bohaterów, tej o której woleliby zapomnieć. Bo chociaż wszyscy studiowali na cenionym Oxfordzie, to raczej ich losy burzą nam idealne wyobrażenie o tej uczelni.
Premiera książki już 31 stycznia!
Tak, tak i jeszcze raz tak. Bardzo chcę przeczytać. Fabuła niesamowicie mnie interesuje :) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńSuper! Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba :)
Usuń